Valkyria Revolution (PS4) – recenzja


Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4

Znacie to uczucie, kiedy pierwszy raz oglądacie zapowiedź kolejnej odsłony Waszej ulubionej serii i nagle dowiadujecie się, że twórcy dokonali daleko idących zmian w rozgrywce, które delikatnie ujmując, nie nastrajają Was optymistycznie?

Tak było u mnie z pierwszą zapowiedzią Valkyria Revolution. Deweloperzy postanowili poeksperymentować i zrezygnowali z niezwykle angażującego gracza, turowego systemu rozgrywki, stawiając na akcję w czasie rzeczywistym. Jak im taka rewolucja wyszła? Czy dzięki temu walki stały się bardziej dynamiczne i widowiskowe? Przekonajmy się.

Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4
Zacznę od największej zalety gry, czyli fabuły przedstawiającej losy pięciu zdrajców, którzy doprowadzili do wojny z imperium Ruz w celu osiągnięcia własnych korzyści. Historia opowiadana jest z perspektywy rozmowy ucznia z panią profesor Richelle, która jak się okazuje, ma obszerną wiedzę na temat tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Kolejne rozdziały gry przenoszą nas do przeszłości, gdzie stopniowo poznajemy protagonistów i odpowiedź na pytanie, dlaczego zapisali się na kartach historii jako wspomniani zdrajcy. W odróżnieniu od Valkyria Chronicles czy Valkyria Chronicles 4, przedstawiona historia jest o wiele mroczniejsza, wpleciony jest w nią motyw zemsty, pojawiają się wątpliwości czy rozpętanie wojny miało sens, skoro dookoła przelewa się krew. Relacje pomiędzy piątką buntowników zaczynają się komplikować, jednocześnie oddalając obrany cel. Przyznam, że śledziłem fabułę z wypiekami na twarzy. Sam pomysł przypisania zdrajcom odrębnych obszarów działania dodał do opowiadanej historii głębi i wielowymiarowości – Solomon jako przebiegły polityk negocjował przychylność ościennych państw i forsował dążenie do konfliktu zbrojnego. Fritte jako redaktor poczytnej gazety siał propagandę, zdobywając poparcie ludności. Atrakcyjna Violette kusząc swoimi wdziękami, jako szpieg wyciągała tajne informacje od oficerów wrogiego imperium. Basil, stojący na czele wielkiego koncernu produkującego broń dawał wsparcie militarne. Cała brudną robotę wykonywał Amleth, który był kapitanem Vanargand – oddziału szkolonego do walki z Valkyrią i wrogimi wojskami imperium – to właśnie jego oddziałem kierujemy podczas wykonywanych misji.

Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4
Jeśli jesteśmy już przy misjach i samej rozgrywce – ta niestety nie dotrzymuje kroku dobrze rozpisanej fabule. Zadania są monotonne i powtarzalne. Zwykle celem jest przejęcie baz, wyeliminowanie kluczowego dowódcy czy w końcu walka z bossem. Nie ma tutaj nic odkrywczego i oryginalnego. Sama rozgrywka przywodzi na myśl niestety bezmyślny slasher. Cała taktyczna otoczka i planowanie – czyli te elementy, za jakie fani pokochali serię, zostały wycięte. Nie pomaga fakt, że gra jest łatwa, rzadko kiedy będziemy zmuszeni do podejmowania trudnych, taktycznych decyzji. Mapy nie są duże i jakby tego było mało, obszar działania jest ograniczony – irytowały mnie czerwone, nagle pojawiające się „ograniczniki”, informujące o tym, że dalej nie pójdę. Być może jest to uzasadnione faktem, że gra ukazała się również na Vitę, więc domyślam się, że stąd te ograniczania. Niecierpliwym graczom mogą dać się we znaki częste ekrany ładowania pomiędzy misjami i przerywnikami filmowymi.

Poza głównymi zadaniami wchodzącymi w skład kompanii dostępne są misje taktyczne, których celem jest zdobycie przewagi na mapie oraz misje poboczne, których wykonywanie pomaga podnieść statystyki członkom naszego oddziału i pozyskiwać surowiec Ragnite i pieniądze na ulepszanie broni.
 
Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4
Walczymy głównie bronią białą, która jest usprawniana w fabryce poprzez zdobywanie od przeciwników kul Ragnite. Wspomnianymi kulami obsadzamy również tzw. Battle Palette, czyli sloty na specjalne umiejętności, bardzo przydatne – szczególnie w drugiej połowie gry i w walce z Valkyrią, gdzie kluczowe jest użycie odpowiedniego żywiołu, aby zadać dotkliwe obrażenia. Karabin, granaty czy wyrzutnie rakiet to broń drugorzędna, używana w stałych fragmentach gry,  głównie do ataków dystansowych np. zestrzelenia snajpera z dachu czy osłabienia silnie opancerzonych jednostek. Ulepszanie oręża to powolny, mozolny proces, więc osoby planujące wymaksować wszystkie bronie niech się przygotują na ekstremalny grind.

Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4
Oprawa graficzna nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia. Niezrozumiałą dla mnie decyzją deweloperów było zrezygnowanie z silnika graficznego CANVAS z Valkyria Chronicles. Przecież to jest znak rozpoznawczy serii! – charakterystyczne, ręcznie rysowane i pokolorowane tła czy modele postaci poszły w zapomnienie, obdzierając Valkyria Revolution z klimatu. Dla odmiany wiele dobrego można napisać o ścieżce dźwiękowej. Muzykę skomponował Yasunori Mitsuda, a jego orkiestrowe utwory idealnie pasują do tego, co dzieje się na ekranie. Na pewno nie zapomnę świetnego ”Eternal Rest” – złowieszczego śpiewu, zwiastującego nadejście Valkyrii i dynamicznych motywów podczas walk z bossami, które zagrzewały do walki.

Valkyria Revolution – recenzja Playstation 4
Po ukończeniu Valkyria Revolution towarzyszyły mi mieszane odczucia, z jednej strony rewelacyjna fabuła i bardzo dobra ścieżka dźwiękowa, a z drugiej płytka rozgrywka i zmieniony styl graficzny. Fani serii na pewno nie na taką Valkyrię czekali – to tyczy się także samego projektu wyglądu jej postaci. Dla mnie najgorszy w całej serii. Rozumiem uwielbienie japońskich twórców gier do dużych piersi, ale tutaj to już zdecydowanie pojechali po bandzie. Trudno mi uwierzyć, że deweloper taki jak Media.Vison, który znany jest z takich gier i serii jak Wild Arms, Digimon Story: Cyber Sleuth czy Chaos Rings, zawiódł w najważniejszej kwestii, czyli rozgrywce. Tak naprawdę ta gra mogłaby ukazać się pod innym tytułem – łączy ją z Valkyria Chronicles tylko (niestety) wspólne uniwersum. Rozumiem, że twórcy chcieli dla odmiany stworzyć spin-offa nastawionego na akcję z widowiskowymi, nieprzerywanymi turami walkami, ale realizacja tego pozostawia wiele do życzenia. Nie zrozumcie mnie źle – Valkyria Revolution totalnym crapem nie jest, ale fani cyklu spodziewający się taktycznego RPG-a mogą skutecznie się odbić od tego tytułu. 
 
Ocena: 7.5

0 Komentarze

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz (0)

Nowsza Starsza