Od momentu, gdy pierwszy raz odpaliłem Langrissera na iPadzie, nie mam zbytnio ochoty grać w nic innego – takiego świetnego taktycznego RPG-a to ze świecą szukać. Uzależnia niczym używki, dając masę frajdy. Wielu oddanych fanów gra w to latami i wiecie co? Po spędzeniu kilkunastu godzin z tą produkcją wcale im się nie dziwię. Co jest takiego niezwykłego w tym tytule, co sprawia, że wciąga i nie chce puścić? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w niniejszym wpisie. Kto wie, być może, ktoś z Was wyruszy w uzależniającą przygodę w poszukiwaniu tytułowego miecza.
Zanim przejdziemy do konkretów, kilka zdań wprowadzenia głównie dla tych, którzy z serią nie mieli jeszcze do czynienia. Langrisser po raz pierwszy ukazał się w 1991 roku na szesnastobitowej konsoli SEGA Mega Drive. W późniejszym czasie zawitał także na inne platformy m.in. Sega Saturn, PlayStation, PC Engine czy PC. Na zachodzie pierwsza część gry została wydana w USA pod zmienionym tytułem Warsong, a kolejne odsłony od II do V nie opuściły Kraju Kwitnącej Wiśni, aż do 2020 roku, w którym światło dzienne ujrzały zremasterowane wersje Langrisser I & II (Nintendo Switch, PlayStation 4, PC). Nie zmienia to jednak faktu, że tak naprawdę ta marka nie podbiła serc zachodnich graczy, a szkoda, bo zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż seria Fire Emblem.
Mapa świata wraz z menu głównym. Na początku interfejs gry może przytłoczyć, ale tutorial bardzo dobrze objaśnia poszczególne sekcje.
Wszystkich tych, którzy są sceptycznie nastawieni do gier mobilnych próbujących zarobić na ukochanych przez graczy seriach, pragnę na wstępie uspokoić. Langrisser stworzony przez chińskie studio Zilong Game Limited w żadnym wypadku nie spłyca rozgrywki i jest w stanie zapewnić solidne doświadczenie zupełnie jak w konsolowych odpowiednikach pomimo swojego mobilnego charakteru i tej znienawidzonej przez wielu mechaniki gacha.
Pod względem rozgrywki Langrisser mocno przypomina takie klasyki gatunku jak Fire Emblem czy Advance Wars.
Postanowiłem, że będzie mi dużo łatwiej wypisać w punktach, za co uwielbiam Langrissera, ale także zwrócić uwagę na to, że bez owijania w bawełnę nie jest to tytuł dla każdego, więc bez zbędnego przedłużania lecimy z koksem.
1. Stylistyka
Pomimo że projektant postaci Satoshi Urushihara nie był zaangażowany w mobilny projekt to i tak twórcom udało się zachować klimat, jaki można było poczuć w anime z lat 90. Jeśli oglądaliście Record of Lodoss War to wiecie jakiej estetyki możecie się spodziewać.
Uwielbiam projekty postaci w Langrisserze. Zawsze chciałem mieć takie włosy jak Dieharte, ale prędzej wyłysieję, niż dorobię się takiej wystrzałowej fryzury.
Postacie często odziane są w naramienniki o kilka rozmiarów za duże, a ich fantazyjne fryzury sprawiają, że na swój sposób wyróżniają się z tłumu. Jeden z głównych bohaterów (Elwin) przypomina mi Adola Christina z mojej ulubionej serii Ys, więc szybko polubiłem postacie i całe uniwersum, pomimo że wcześniej nie grałem w żadną pełnoprawną odsłonę Langrissera.
2. Zawartość
Langrisser przytłacza tym, co ma do zaoferowania, a deweloperzy regularnie dokładają coś nowego, aby podtrzymać zainteresowanie oddanych fanów. Poza główną kampanią jest cała masa zadań pobocznych, dzienne wyzwania, rozwijanie więzi poprzez poznawanie historii bohaterów i mój ulubiony tryb Time Rift, dzięki któremu możemy poznać w skondensowanej formie wydarzenia przedstawione w oryginalnych grach z serii. Dla mnie jest to niepowtarzalna okazja, aby poznać fabułę i lore ze wszystkich pełnoprawnych odsłon, tym bardziej że nie wszystkie one ukazały się na zachodzie. Ponadto dostępne są dodatkowe przygody umożliwiające grę całkiem innymi postaciami, a to wszystko można ogrywać równolegle, co jest ogromnym plusem tej produkcji.
W trybie Time Rift możemy uczestniczyć w wydarzeniach z oryginalnych gier i toczyć walki własną drużyną.
Wrażenie robi również liczba grywalnych postaci, których większość jak się domyślacie, można tylko zdobyć poprzez mechanikę gacha. Co jakiś czas pojawiają się crossovery umożliwiające zdobycie unikalnych bohaterów ze znanych gier i anime. Dotychczas pojawiły się postacie z serii The Legend of Heroes: Trails in the Sky, Valkyria Chronicles, Gintama, Slayers, Record of the Lodoss War i kilku innych. Po cichu liczę no to, że Ci czasowo dostępni do zdobycia znani bohaterowie pojawią się kiedyś znowu, chociaż ze względów licencyjnych nie jest to tak do końca oczywiste.
3. System walki
Na pierwszy rzut oka wydaje się dosyć prosty, ale tak naprawdę pozwala na dużo bardziej złożone strategie. Każda z postaci jest przypisana do jednej z kilku klas i posiada własne jednostki żołnierzy. Kluczową kwestią wpływającą na poczynienie postępów jest rozwój bohaterów i ulepszanie jednostek. Do tego dochodzą frakcje i ich liderzy. Zgrana drużyna w Langrisserze potrafi odwdzięczyć się wieloma bonusami na polu walki. Jednocześnie musimy pamiętać o ulepszaniu ekwipunku, który dzięki magicznym zwojom może podnosić znacznie różne statystyki. Jest tutaj mnóstwo do roboty, ale gdy widzę, jak bohaterowie z każdym dniem rosną w siłę, to daje mi to dużo satysfakcji i przyjemności z rozgrywki.
Walki odbywają się na mapie podzielonej na kwadratowe pola. Każda z jednostek ma swoje słabe i mocne punkty. W myśl zasady papier, kamień, nożyce, piechota ma sporą przewagę nad pikinierami, a kawaleria dobrze poradzi sobie z piechotą. Łucznicy sprawdzą się przeciwko jednostkom latającym, a demony będą uciekać przed kapłankami itd.
4. Społeczność i tryb kooperacji
Langrisser jak na produkcję F2P, która ma na karku ponad 5 lat radzi sobie całkiem nieźle, skupiając wokół siebie na tyle dużą społeczność, że twórcom wciąż opłaca się dokładać całkiem nową zawartość. Zamknięcie serwerów raczej temu tytułowi w najbliższym czasie nie grozi, a liczba graczy online jest na tyle duża, że niemal codziennie gram z kimś z gildii w trybie kooperacji do maksymalnie 3 graczy dwoma wybranymi przez siebie bohaterami.
W misjach kooperacyjnych można uczestniczyć z maksymalnie dwoma graczami, ponadto dzienne wyzwania również mogą być rozgrywane wspólnie.
Kooperacja działa tutaj wyjątkowo dobrze, wymuszając na graczach współpracę. Swoją drogą jak widzę jakich dopakowanych i rzadkich bohaterów mają niektórzy kompani z gildii, to poniekąd motywuje mnie to do tego, abym z tym tytułem spędzał jeszcze więcej czasu.
5. Ścieżka dźwiękowa
Langrisser jest wypełniony znanymi utworami z pełnoprawnych odsłon. Nowe aranżacje brzmią naprawdę dobrze, więc fani serii na pewno docenią ten element gry. Uwielbiam te wpadające w ucho dynamiczne kawałki, przy których aż chce się grindować!
W trybie fabularnym na swej drodze spotkamy wiele interesujących postaci, jedną z nich jest waleczna elfia łuczniczka Alustriel.
Japoński dubbing imponuje wysokim poziomem – nic dziwnego skoro głosów użyczyli tacy weterani jak np. Tetsuya Kakihara (m.in. Prompto z Final Fantasy XV), Akane Tomonaga (m.in. Kazuki Kazami z serii Grisaia) czy Yui Horie (m.in. Chie Satonaka z Persona 4: Golden).
6. Gacha to zło
Tak przynajmniej mawia mój kumpel (pozdrawiam!), który swego czasu mocno wkręcił się w Girls' Frontline i Genshin Impact. Podobnie jak w innych tego typu produkcjach mechanika ta została wykorzystana w Langrisserze do pozyskiwania bohaterów i rzadkiego ekwipunku w myśl zasady zdobądź ich wszystkich – i nie łudźcie się, że szybko to nastąpi albo czy w ogóle nastąpi. Przyzywając bohaterów dziesięciokrotnie, mamy gwarantowaną postać z rangą SR, co przy odpowiednim zbudowaniu drużyny wystarczy, aby tacy bohaterowie dali sobie radę przez większość czasu spędzonego z grą. Szansa na uzyskanie bardzo rzadkich postaci SSR wynosi około 2%, ale regularnie pojawiają się bannery zwiększające prawdopodobieństwo na wylosowanie wybranych bohaterów – tutaj nie ma zbytnio co się rozpisywać, wszystko zależy od szczęścia.
Tempo gromadzenia waluty premium uzależnione jest od Waszej aktywności. Codzienne wykonywanie wyzwań i mozolne pozyskiwanie surowców do ulepszania ekwipunku czy jednostek może w końcu doprowadzić do wypalenia i znudzenia grą. Jeśli nie lubicie grindu i farmienia, to szybko się zniechęcicie. Na szczęście ilość dodatkowych aktywności jest na tyle różnorodna, że przez większość czasu spędzonego z grą bawiłem się nieźle, czerpiąc z niej przyjemność, tym bardziej że jest to pozycja trudna, stawiająca przed graczem spore wyzwanie.
7. Cierpliwość
Ta cecha tak naprawdę definiuje to, czym naprawdę jest Langrisser. Budowanie drużyny poprzez rozwijanie bohaterów i jednostek oraz ulepszanie ekwipunku - to wszystko wymaga czasu, mnóstwo czasu. Jeśli zasiadając do tego tytułu, będziecie postrzegali go z perspektywy długodystansowej, to tym lepiej będziecie się bawić. To zabawa bardziej na lata niż na miesiące, wymagająca regularnej aktywności, ale dająca w zamian sporo satysfakcji.
8. Podsumowanie
Langrisser to kawał świetnej strategii turowej z rozległym światem i mnóstwem regularnie pojawiającej się zawartości. Obecnie jestem na 41 poziomie i czuję, że dopiero się rozkręcam. Stylistyka kojarząca się z produkcjami z lat 90 może przyciągnąć do tej gry fanów anime, a także miłośników japońskich RPG-ów dzięki kolaboracji ze znanymi seriami. Aspekt gry związany z kolekcjonowaniem legendarnych bohaterów jak najbardziej do mnie przemawia, tym bardziej że ich projekty zrobiły na mnie duże wrażenie.
Jednym z rozszerzeń fabularnych jest Echo of Tolivar stanowiące całkowicie odrębną historię, wprowadzając do gry nowych bohaterów i nowe mapy.
Mam nadzieję, że niniejszy wpis pozwolił Wam wyrobić sobie mniej więcej wyobrażenie o mobilnym Langrisserze. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że to tylko kropla w morzu, biorąc pod uwagę to ile zawartości i różnych ciekawych mechanik upchano w tym tytule. Jako że temat został właściwie tylko liźnięty, to planuję w przyszłości zamieścić wpisy skupiające się bardziej na zawartości dodatkowej i wrażeniach z rozgrywki.
Prześlij komentarz