The Ninja Saviors: Return of the Warriors (Switch) - recenzja

The Ninja Saviors: Return of the Warriors (Switch) – recenzja
 
Uwielbiam kino akcji z lat 80. Od czasu do czasu wracam do tamtych produkcji z tych dawnych i szalonych lat. Filmy z zamaskowanymi wojownikami Ninja, które przeżywały swój złoty okres, oglądałem wówczas z rumieńcami na twarzy. Gracze z czterdziestką na karku na pewno pamiętają „Amerykańskiego Ninja” z Michaelem Dudikoffem w roli głównej. Były oczywiście też gry. Na ośmiobitowym Commodore 64 ograłem trylogię The Last Ninja, na automatach probowałem sił w Shinobi, a gdy już miałem swoją pierwszą konsolę SEGA Mega Drive II, to spędzałem całe dnie z Shadow Dancer i Shinobi III: Return of the Ninja Master
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Kamaitachi
Odnowiona wersja gry Ninja Warriors od NatsumeAtari i wydana przez Taito pozwoliła mi poczuć ponownie ten niesamowity klimat chodzonych bijatyk z lat 80 i 90. The Ninja Saviors: Return of the Warriors nie jest jednak pierwszą próbą wskrzeszenia tego tytułu, który pierwotnie ukazał się w 1987 roku. W 1994 na konsoli Super Nintendo wydano The Ninja Warriors Again i po 25 latach w 2019 roku otrzymaliśmy Ninja Warriors w trzecim wcieleniu, w którą mogą zagrać posiadacze Playstation 4 i Nintendo Switch.

Fabuła (jak to w bijatykach) jest tylko pretekstem do rozprawienia się z bandą siejących postrach oprychów. Tym razem na celowniku jest bezwzględny dyktator, który terroryzuje niegdyś dobrze prosperujący naród. Ostatnią nadzieją dla uciemiężonych jest przywódca rebeliantów Mulk. Wyciągając asa z rękawa w postaci prototypów robotów Ninja, wypowiada wojnę antagoniście Banglerowi i jego przestępczej organizacji.
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Ninja
Jeśli dobrze bawiliście się przy Final Fight czy Streets Of Rage to Ninja Saviors również Was nie zawiedzie. Klimat produkcji 16-bitowych poczujecie już od pierwszych chwil spędzonych z tym tytułem. Do wyboru na dobry początek mamy trzech Ninja-Terminatorów, każdym z nich walczy się zupełnie inaczej. Podobnie jak w Streets Of Rage możemy wykonywać efektowne kombinacje ciosów i rzucać przeciwnikami o glebę. Starcia są niezwykle dynamiczne i płynne – tutaj nie ma czasu na złapanie oddechu, zewsząd wyskakują niezliczone zastępy sługusów dyktatora, czyhające na nasz najmniejszy błąd. Gdy na ekranie roi się od przeciwników, warto opanować blokowanie ciosów. Każdy z wojowników nie tylko posiada inną broń, ale także dysponuje specjalnymi umiejętnościami. Potężny Ninja choć powolny, potrafi zdziałać cuda swoim nunczako, pozostawiając bez szans spragnionych krwi najemników Banglera. Kunoichi to z kolei zwinna i niebezpieczna wojowniczka, która tylko czeka na okazję, aby poczęstować oponenta śmiercionośnymi shurikenami. Trzeci, mój ulubiony wojownik to Kamaitachi. Jego zabójcze ostrza szatkują żołnierzy dyktatora niczym kapustę. Gdy jest przyparty do muru, nie waha się użyć swojej specjalnej umiejętności – wystrzeliwujących w powietrze serii noży. Cała trójka to niezwykle silna ekipa! Podniesienie zaparkowanego samochodu czy motocykla i ciśniecie nim w grupę przeciwników to dla nich pestka. Warto zwracać uwagę na pasek naładowania baterii, gdy ten osiągnie maksymalny poziom, możliwa jest aktywacja specjalnego ataku, którego fala uderzeniowa zamieni większość oprychów w drobny pył. 
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Kunoichi
Oprawa graficzna to retro w najlepszym tego słowa znaczeniu. Natsume udało się zachować klimat oryginału, wzorując się na 16-bitowym stylu z żywą paletą barw i płynnymi animacjami. Lokacje są różnorodne i sceneria często się zmienia. Na Switchu w trybie przenośnym gra prezentuje się fantastycznie. W opcjach możemy dodatkowo pobawić się ustawieniami zmieniającymi format obrazu, pozwalającymi nałożyć filtry (scanlines). Soundtrack bardzo dobrze spełnia swoją rolę, odpowiednio zagrzewając do walki i pompując adrenalinę.
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Ninja podnosi motocykl
W odróżnieniu od poprzednich gier z Ninja Warriors w tytule, Natsume postanowiło wzbogacić tę edycję dwoma dodatkowymi grywalnymi postaciami (Yaksha i Raiden), które odblokujemy po przejściu gry na poziomie normalnym i trudnym. Gra oferuje również tryb kooperacyjny dla dwóch graczy – zawsze to raźniej naparzać z kumplem u boku. Gracze nastawieni na współzawodnictwo mogą śrubować swoje wyniki i prężyć muskuły w rankingu online. Przejście wszystkich ośmiu poziomów zamyka się w mniej więcej dwóch godzinach gry, ale warto tutaj podkreślić, że gatunek, jakim jest beat’em up nastawiony jest przede wszystkim na doskonalenie i wyciskanie ostatnich soków. Niektóre poziomy są bardzo krótkie, przez co pojawia się uczucie niedosytu. Niestety, twórcy nie pokusili się o dodanie nowych lokacji do odblokowania. Taki bonus plus dodatkowe zakończenie byłby mile widziany - zważywszy na to, co oferuje gra.
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Walka z bossem
Podobnie jak poprzednia odsłona z Super Nintendo, Ninja Saviors nie należy do gier słynących z wyśrubowanego poziomu trudności. Powiedziałbym, że na poziomie normalnym jest zbyt łatwa i praktycznie poza ostatnim bossem to była bułka z masłem. Doświadczeni w chodzonych bijatykach gracze będą z pewnością większą frajdę czerpać na wyższym poziomie trudności, gdzie non stop trzeba być skoncentrowanym z uwagi na to, że na ekranie pojawia się więcej przeciwników, a bossowie potrafią ostro przywalić.
 
The Ninja Saviors: Return of the Warriors - Kamaitachi
Ninja Saviors to krótkie, ale bardzo intensywne doświadczenie. Znowu na chwilę stałem się tym małym chłopcem (żabką?), który kiedyś zafascynowany zamaskowanymi wojownikami Ninja zatapiał się bez pamięci w ich niezwykłych przygodach. Obok Streets Of Rage 4 to kolejna, godna polecenia odnowiona chodzona bijatyka, która szczególnie w starszych graczach wzbudzi nostalgię.
 
Ocena: 7.5 
Plusy
  • Zróżnicowane umiejętności każdej postaci
  • Oprawa graficzna wzorowana na 16-bitowych produkcjach
  • Zagrzewająca do walki ścieżka dźwiękowa
  • Dodatkowe dwie grywalne postacie do odblokowania
Minusy
  • Uboga zawartość dodatkowa
  • Walki z bossami (z wyjątkiem ostatniego) nie stanowią większego wyzwania

 

 

0 Komentarze

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz (0)

Nowsza Starsza