Fantasian - część pierwsza (Apple Arcade) - recenzja

Fantasian

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun najnowszej gry Hironobu Sakaguchiego, mój apetyt na nią jeszcze bardziej wzrósł. Ojciec serii Final Fantasy w ostatnich tygodniach przed premierą swojego dzieła skutecznie podgrzewał atmosferę, podrzucając obrazki z przepięknymi lokacjami. Na początku kwietnia w końcu dane mi było wyruszyć w tę niezwykłą przygodę i po ukończeniu pierwszej części Fantasiana wiem, że warto było czekać, a Hironobu udowodnił, że jest w bardzo dobrej formie. 


Powrót do korzeni 

 
Fantasian

 

Po obejrzeniu efektownego wprowadzenia chwyciłem za pada i… cały mój entuzjazm prysnął niczym bańka mydlana. Archaiczny system walki z losowymi starciami i z powtarzającymi się przeciwnikami w dzisiejszych czasach może szybko się znudzić. Nie zaiskrzyło, a wręcz było średnio. Pomyślałem sobie - przecież to dopiero początek i pewnie gra się rozkręci - rozkręciła się i to tak, że ho ho ho!

Rozgrywka bardzo przypomina mi te najstarsze części Final Fantasy i chociaż nie spotkasz tutaj sympatycznych, żółtych Chocobosów, to podobieństw do tej kultowej serii JRPG jest więcej, niż na początku mogłoby się to wydawać. Przekonasz się już o tym, odwiedzając pierwszy sklep z bronią, w którym na ścianie wisi replika miecza Clouda z Final Fantasy VII – niestety, nie na sprzedaż. Historia przedstawiona w Fantasianie to kolejna wariacja na temat ratowania świata, ale podana w tak atrakcyjny dla gracza sposób, że śledzi się ją z wypiekami na twarzy. Istotny wpływ ma na to dynamika narracji, pełna zwrotów akcji i niespodziewanych wydarzeń, co wpływa również na ciągle zmieniający się skład drużyny. Na początku tej niezwykłej opowieści poznajemy protagonistę Leo, który ucieka przed ścigającymi go robotami w świecie maszyn. Po udanej ucieczce do świata ludzi poznaje młodą dziewczynę o imieniu Kina i razem próbują rozwikłać zagadkę rozprzestrzeniającej się niczym zaraza mechterii, która pod postacią białych kul wysysa energię z ludzi. 

Fantasian
System walki z podziałem na tury został podrasowany o nowe elementy, które sprawiają, że gra wyróżnia spośród podobnych jej tytułów. Pierwszą innowacją jest uczynienie losowych spotkań mniej uciążliwymi dzięki walkom w Dimengeon – ukrytym wymiarze, do którego trafiają przeciwnicy, z którymi nie chcemy w danej chwili walczyć. Jest pewien haczyk, bo ilość wrogów, jaką "możemy odłożyć na później" jest ograniczona i jeśli przekroczysz limit, to  będziesz musiał(a) stawić czoła im wszystkim. Walki w wymiarze Dimengeon mogą wydawać się na pierwszy rzut wyzwaniem z racji dużej ilości potworów do ubicia, ale dzięki losowo pojawiającym się dopałkom w postaci dodatkowej tury czy czasowemu zwiększeniu ataku, nie taki diabeł straszny jak go malują. Dimengeon jako mała rewolucja w archaicznym systemie losowych spotkań działa bardzo dobrze i daje w pewnym sensie graczowi wolną rękę odnośnie wpływu na częstotliwość starć. Będąc jeszcze przy walkach - bardzo podobało mi się, w jaki sposób można zrobić użytek z dodatkowych umiejętności poprzez zaznaczanie promieniem kilku przeciwników. Niektóre bronie czy specjalne zaklęcia ofensywne pozwalają zakrzywiać trajektorię ataku, tworząc łuk, dzięki czemu obrażenia otrzymuje duża liczba przeciwników. Taka mechanika nie tylko stwarza duże możliwości na polu bitwy, ale także czyni system walki niezwykle angażującym gracza. Na duży plus zasługują starcia z bossami. Są wymagające i pomysłowe, czasami zmuszające do główkowania i kombinowania z odpowiednimi umiejętnościami i nauczenia się zachowań oponenta. 
 

Dioramy, które zachwycają na każdym kroku... 

 
Fantasian
Są gry, które, pomimo że należą do tego samego gatunku, to wyróżniają się z tłumu i trudno pomylić je z innymi tytułami. Własną tożsamość Fantasiana definiuje sposób, w jaki zostały przygotowane lokacje dla tej produkcji. Prawie wszystkie miejsca, jakie odwiedzimy w grze, zostały zrobione w formie dioram i efekt końcowy jest naprawdę imponujący. Spacerując po miasteczku Vibra czy delektując się wnętrzami, byłem pod wielkim wrażeniem ilości szczegółów, przez co jeszcze bardziej doceniam ogrom pracy włożonej przez modelarzy. Nawet luksusowy statek Uzra, którym będziesz miał(a) okazję podróżować to również pieczołowicie wykonany model. Swoją drogą skojarzył mi się on z kultowym Titanikiem – scena gdy przybił do portu i moment, w którym Leo i Kina delektują się niezwykłymi widokami podczas rejsu to jedne z tych magicznych chwil w grze, za które uwielbiam Fantasiana
 
Fantasian
Model Uzry w pełnej krasie
 
Przyznam, że miałem nie lada dylemat z wybraniem obrazków do tej recenzji, bo niemal każda lokacja ma coś w sobie. Bardzo spodobało mi się, jak twórcy w formie dioramy stworzyli świat chaosu – taki abstrakcyjny i oryginalny. Z dioramami niestety wiąże się pewien negatywny efekt. Jako że niektóre sceny zostały przedstawione z różnych perspektyw, to przy dużym przybliżeniu tła wyglądają niczym kiepskie tekstury i psuje to nieco efekt końcowy – na szczęście takie momenty zdarzają się w grze sporadycznie.

Nie wszystko zostało ręcznie wykonane i zeskanowane. Postacie, NPC czy potwory to trójwymiarowe modele, które jednak nie odstają wizualnie od świata dioram. Miłośników zwierząt domowych na pewno ucieszy fakt, że w świecie Fantasiana w wioskach i miasteczkach można często natknąć się na psy czy koty  i pewnie co niektórzy będą zawiedzeni, że nie będzie można ich pogłaskać.

… i muzyka, przy której można odpłynąć

 
Fantasian
Nobuo Uematsu nikomu przedstawiać nie muszę i trochę smutnym wydaje się fakt, że Fantasian jest jego ostatnią grą, do której napisał pełną ścieżkę dźwiękową. Gdy tylko znalazłem się w En - pierwszej wiosce, jaką napotkasz w grze i usłyszałem muzykę w tle, to dałem porwać się nostalgii, przypominając sobie o początkach Final Fantasy. Zdecydowanie ścieżka dźwiękowa kojarzy mi się z wczesnymi dokonaniami Square i jeśli dobrze pamiętasz odsłony Final Fantasy (I-VI), to natychmiast wychwycisz klimat. Dla lepszego efektu polecam granie w słuchawkach - wtedy jeszcze bardziej docenisz kunszt tego cieszącego się wielkim uznaniem graczy kompozytora.

Ciąg dalszy nastąpi

Fantasian
Nie przepadam za grami wydawanymi w epizodach. Jednym z powodów jest to, że gdy w końcu ukaże się następna część, to zwykle muszę sobie ponownie przypomnieć wszystkie kluczowe wydarzenia i na nowo wczuć się w klimat. Dodatkowo zazwyczaj jest tak, że w tym czasie jestem pochłonięty innymi tytułami i różnie to bywa z motywacją. Na szczęście Fantasian jest tak dobry, że warto czekać na kontynuację, chociaż zdecydowanie wolałbym, aby Mistwalker wydał całą grę od razu. W kwestiach technicznych nie mam właściwie do czego się przyczepić. Gra śmiga płynnie na Macu z procesorem M1 (testowana w rozdzielczości 2560 × 1440), podobnie sytuacja wygląda na iPadzie Air 3. Stan gry zapisywany jest do chmury iCloud, dzięki czemu w każdej chwili możemy bez najmniejszych problemów wznowić rozgrywkę na innym urządzeniu – bardzo wygodna opcja, dostępna w każdym tytule z biblioteki Apple Arcade. 
 
Fantasian
Ukończenie pierwszej części zajęło mi około 20 godzin i w tym czasie udało mi się zaliczyć również kilka misji pobocznych. Nie mogłem narzekać na nudę dzięki co chwilę zmieniającym się jak w kalejdoskopie wydarzeniom. Ekscytujący rejs Uzrą, walka w koloseum, odkrywanie tajemnicy rozprzestrzeniającej się mechterii - wyszystko to sprawiło, że czas spędzony z tym tytułem minął mi  bardzo szybko. Dla niektórych graczy historia Leo i jego ekipy może wydawać się zbyt liniowa, ale jak obiecują twórcy w napisach końcowych, w drugiej części otrzymamy więcej swobody. Fantasian wraca do korzeni japońskich gier RPG, dając jednocześnie ciekawe rozwiązania od siebie i zaskakując niecodziennym wykonaniem. Dzieło Hironobu Sakaguchiego to nie tylko jedna z najlepszych gier w bibliotece Apple Arcade, ale przede wszystkim jeden z lepszych klasycznych JRPGów z angażującym systemem walki i interesującymi postaciami, który każdy fan gatunku powinien poznać. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że twórcy nie każą mi długo czekać na kontynuację i zdążę po raz kolejny uratować świat, zanim mechteria doszczętnie go pochłonie.

Ocena: 9.0
Żaber poleca - pieczęć jakości
Plusy
  • Wciągająca historia i niezapomniane postacie
  • Przyjemny i angażujący system walki
  • Pomysłowe i wymagające walki z bossami
  • Lokacje stworzone w formie dioram wyglądają przepięknie
  • Ścieżka dźwiękowa autorstwa Nobuo Uematsu
  • Często zmieniający się skład drużyny


Minusy
  • Rozgrywka przez wiekszą część czasu jest liniowa
  • Powoli się rozkręca

0 Komentarze

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz (0)

Nowsza Starsza