The Legend of Zelda: Link's Awakening (Switch) - recenzja

The Legend of Zelda: Link's Awakening

Za każdym razem, gdy ujawniona zostaje data emisji kolejnego Nintendo Direct, zastanawiam się nad tym, czym znowu zaskoczą mnie Japończycy. Sprawianie niespodzianek fanom to ich specjalność – zupełnie tak jak 13 lutego 2019 roku, gdy na samym końcu prezentacji pokazano pierwszy raz zwiastun odnowionej gry The Legend of Zelda: Link's Awakening, która pierwotnie ukazała się w 1993 roku na konsoli GameBoy. 
 

Z pamiętnika rozbitka

 
The Legend of Zelda: Link's Awakening Link and Marin on the beach Przyznam, ze nie kryłem wtedy radości, bo uwielbiam klasyczne części tej serii z widokiem z góry. Nigdy nie grałem w oryginalną wersję, więc remake na Switcha był dla mnie świetną okazją, aby nadrobić zaległości i ponownie spotkać się z Linkiem. W odróżnieniu od innych tytułów z tego uniwersum miejscem akcji nie jest dobrze znane graczom Hyrule, a tajemnicza wyspa Koholint. Główny bohater podczas sztormu traci przytomność i zostaje wyrzucony przez fale na nieznany ląd.

Tym razem nie spotkamy tytułowej księżniczki Zeldy, a celem nieustraszonego, młodego wojownika będzie uratowanie uśpionej ryby, która jako jedyna może pomóc naszemu rozbitkowi wrócić do domu. Przyznam, że pomysł na fabułę bardzo mnie zaintrygował. Kilka chwil spędzonych z tą produkcją  pozwoliło mi się szybko zorientować, że z tą wyspą jest coś nie tak. Wielkie jajo na szczycie wulkanu, budki telefoniczne czy gadająca sowa - wszystko to sprawia wrażenie, jakby było wyciągnięte z dziwnego snu. Twórcy mieli naprawdę oryginalne pomysły na scenariusz i chwała im za to, bo dzięki temu Link's Awakening ma swój niepowtarzalny urok.

Staroszkolna mechanika, która wciąż działa i sprawia ogromną frajdę


The Legend of Zelda: Link's Awakening Mabe Village
Deweloperzy nie ukrywają, że podczas prac nad odnowioną wersją gry sprzed 27 lat chcieli, aby remake był jak najbardziej wierny oryginałowi. Układ lokacji jest dokładnie taki sam jak w wersji na GameBoya. Pojawiają się ci sami przeciwnicy i bossowie. Dostosowując rozgrywkę do dzisiejszych standardów, twórcy dodali kilka usprawnień, dzięki którym eksploracja wyspy jest znacznie przyjemniejsza niż w pierwowzorze. Bardzo użyteczna okazała się dla mnie możliwość dodawania znaczników na mapie. Jednym z elementów, które uczyniły gry z serii The Legend Of Zelda kultowymi są pomysłowo zaprojektowane poziomy z mnóstwem zagadek środowiskowych do rozwiązania i wieloma sekretami czekającymi na odkrycie. Każdy fan przygód Linka doskonale zna to uczucie, gdy podniesie kamień, a pod nim znajdują się schody i wtedy słyszy dobrze znany efekt dźwiękowy, jeszcze bardziej potęgujący  satysfakcję z odkrycia sekretnego przejścia. Na samym początku przygody, wiele interesujących miejsc będzie niedostępnych, wiele godzin spędzicie na zastanawianiu się, w jaki sposób pokonać przeszkody, które uniemożliwiają dostęp do niezbadanych zakątków wyspy. Esencją rozgrywki jest gromadzenie różnych, użytecznych przedmiotów, aby potem je umiejętnie wykorzystać i utorować sobie drogę do nowych miejscówek. Dzięki takiej strukturze gry mechanika z 1993 roku wciąż daje niesamowitą frajdę, bo gracz, dysponując nowymi możliwościami, nie odczuwa znużenia, a wręcz przeciwnie – im dalej w las, tym przygoda jeszcze bardziej wciąga. Pobyt na tajemniczej wyspie urozmaicony jest przez rożnorodne, interesujące miejsca do odkrycia. Natkniemy się na nawiedzony cmentarz, strome wzgórza, pustynię, tajemniczy las. Gdy zdobędziemy płetwy, będzie można pływać po rzekach i jeziorach. Eksploracja jest mocną stroną tego tytułu. Zapuszczanie się coraz dalej i odkrywanie samemu kolejnych sekretów to czysta przyjemność i masa zabawy. 
 
The Legend of Zelda: Link's Awakening Dungeon - Link is fighting with Skeleton
Podobało mi się, jak zostało zrealizowane przechodzenie pomiędzy pietrami w lochach. Zmiana widoku z góry na widok z boku i muzyka nawiązująca do podziemnych poziomów z Mario Bros. sprawiają, że na chwilę poczułem się jak w platformówce z wąsatym hydraulikiem – co więcej, nawet wrogowie są znajomi. Pojawia się Goomba czy żarłoczna roślina Pirania. Odniesień do innych postaci występujących w grach od Nintendo znajdziecie w tej grze sporo.
 
The Legend of Zelda: Link's Awakening - tunnel
Poziom trudności wzrasta stopniowo wraz z poczynieniem postępów. Kolejne lochy mają dużo bardziej złożoną strukturę i wymyślne zagadki. Niemniej jednak Przebudzenie Linka nie jest zbytnio wymagającą produkcją, dzięki czemu świetnie będą się przy niej bawić zarówno młodsi jak i starzy gracze. W grze zaimplementowano oryginalny system podpowiedzi, na wypadek, gdy utkniemy i za bardzo nie będziemy wiedzieli co dalej zrobić. Wystarczy znaleźć w pobliżu budkę telefoniczną i zadzwonić do
staruszka Ulriry - on na pewno coś wymyśli. Nie spodziewajmy się jednak, że wszystko zostanie nam wyłożone na jak na tacy. Wskazówki są często enigmatyczne, delikatnie naprowadzając na właściwy trop, dzięki czemu gracz ma okazję wykazać się własną pomysłowością - zdecydowanie lepsze to niż bezmyślne prowadzenie za rączkę.

Kolorowy, plastikowy świat

 
The Legend of Zelda: Link's Awakening - Rapids Ride
Największą rzucająca się w oczy zmianą w odniesieniu do oryginału jest oczywiście oprawa graficzna. Spójrzcie na zrzuty ekranu poniżej, widzicie podobieństwa? 
 
The Legend of Zelda: Link's Awakening - comparision
Koholint w nowych szatach wygląda przepięknie. Kwestią dyskusyjną jest styl graficzny, który nie wszystkim graczom przypadł gustu. Poprzez nałożenie efektu oświetlenia, postacie i obiekty wyglądają jak plastikowe zabawki. Ma to swój urok, ale moim zdaniem nie pasuje do klimatu oryginału. Porównajcie wygląd Linka w animowanym wprowadzeniu i podczas rozgrywki – to dwa zupełnie inne światy. Przez kilka pierwszych godzin spędzonych z grą, nie mogłem przyzwyczaić się do efektu rozmycia na górze i na dole
ekranu, który zapewne miał uwydatnić efekt głębi. Problem w tym, że w ruchu sprawiało to wrażenie, jakby ciągle obraz gubił ostrość. Na początku mnie to drażniło, ale potem przestałem zwracać na to uwagę. Jeśli graliście w Octopath Traveler, to tam uzyskano podobny efekt związany z nałożeniem filtrów rozmywających obraz. Wiele krąży w sieci negatywnych opinii odnośnie kwestii wydajności gry. Czytałem nawet o tym, że Link’s Awakening działa na Switchu wręcz fatalnie, co jest oczywiście nieprawdą. Nie grałem w wersję premierową i nie twierdzę, że żadnych problemów nie było, ale podczas spędzonych 25 godzin z grą w trybie przenośnym (wersja 1.0.1), ani razu nie doświadczyłem wyczuwalnego spowolnienia.

Odświeżona została również ścieżka dźwiękowa. Znane motywy dzięki orkiestrowym aranżacjom brzmią dużo lepiej i z pewnością obudzą w fanach serii dawne wspomnienia. Nawet takie krótkie fanfary, gdy na początku gry Link odnajduje miecz na plaży, chwytają za serce – dla mnie osobiście to jeden z tych magicznych momentów w grze.

Stwórz swoje własne lochy. 

 
The Legend of Zelda: Link's Awakening Dungeon Creator
Nowością w odświeżonej wersji Link’s Awakening jest kreator podziemi, o którym… szybko zapomnicie. Mam wrażenie, że ten dodatek został wepchnięty trochę na siłę. O ile na papierze wygląda to interesująco, to budowanie własnych lochów z gotowych paneli, których nie możemy nawet modyfikować, może szybko się znudzić. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że klocki, z których budujemy poziomy, odpowiadają tym samym fragmentom, jakie są obecne w trybie fabularnym, więc na nic nowego nie możemy liczyć. Posiadacze amiibo mogą wykorzystać figurki z uniwersum The Legend Of Zelda do odblokowania nowych komnat i efektów w lochach. Figurka z Link’s Awakening pozwala na dodanie do lochów Shadow Linka – który ma wprowadzić element wyzwania do rozgrywki. Tak czy inaczej, ten tryb gry wyszedł bardzo słabo i raczej pozostanie ciekawostką z racji swoich uproszczeń i ograniczeń.

Czy odkryłeś wszystkie sekrety Koholint? 

 
The Legend of Zelda: Link's Awakening Mamu frog
Takie pytanie zadałem sobie po ukończeniu gry i jak się okazało, nie wszystko jeszcze zdobyłem i zobaczyłem. Poboczne aktywności skutecznie odciągają gracza od głównego wątku. Spływ tratwą rwącym nurtem czy uzależniająca gra, wzorowana na automatach rozstawionych w parkach rozrywki, polegająca na sterowaniu chwytakiem i wyciągnięciu maskotki, to nie jedyne atrakcje, które na chwilę pozwolą oderwać się od głównego zadania. Podobnie jak w poprzednich częściach nie zabraknie zbieractwa i wartościowych nagród za wytrwałość. Mam już na liczniku ponad 25 godzin i jeszcze kilka rzeczy zostało do zrobienia, aby w wycisnąć sto procent z tego tytułu.

Ponadczasowa i niesamowicie grywalna

The Legend of Zelda: Link's Awakening Link and Marin Tal Tal Mountains
Pojęcie magia Nintendo nie wzięło się znikąd. Ten tytuł dobitnie pokazuje, że rozgrywka, która sprawdziła się 27 lat temu, wciąż potrafi bawić i zaskakiwać. Zmieniono tylko opakowanie, bo trzon mechaniki pozostawiono bez zmian. Bardzo udane połączenie eksploracji, walki i rozwiązywania zagadek plus świetnie zaprojektowane poziomy, tworzą niezwykle grywalną mieszankę, od której trudno się oderwać aż do zobaczenia napisów końcowych. Podobała mi się też opowiedziana historia. Na początku dosyć dziwna i pełna tajemnic, których odkrycie zostało zwieńczone satysfakcjonującym zakończeniem. Bardzo dobrze się stało, że Nintendo wygrzebało z przeszłości ten tytuł i dało mu drugie życie. Nie każdy miał sposobność ograć tę produkcję w oryginalnej wersji. Dla jednych ten remake będzie nostalgiczną i przyjemną podróżą w przeszłość, a dla młodszych graczy niepowtarzalną okazją, aby doświadczyć magii klasycznej Zeldy.

Ocena: 9.0
Żaber poleca - pieczęć jakości
Plusy
  • Mechanika, która się nie starzeje i czyni ten tytuł ponadczasowym
  • Projekty poziomów i pomysłowe zagadki
  • Masa sekretów do odkrycia,
  • Różnorodne lokacje
  • Mnóstwo aktywności pobocznych
  • Dobrze wyważony poziom trudności
  • Kolorowa, odświeżona oprawa graficzna...
Minusy
  • ...która nie wszystkim może przypaść do gustu.
  • Zbyt uproszczony kreator podziemi z niewykorzystanym potencjałem

0 Komentarze

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz (0)

Nowsza Starsza