W Apple Arcade nowy rok rozpoczął się całkiem nieźle dla miłośników produkcji z Kraju Kwitnącej Wiśni. Poza znanymi japońskimi RPG-ami (Final Fantasy i Trials Of Mana) moją uwagę przykuła turowa gra taktyczna od Koei Tecmo z samurajami w roli głównej. Jeśli ktoś chce odpocząć od formuły musou i dla odmiany ma ochotę na coś lżejszego i mniejszego kalibru z ulubionymi bohaterami z serii Warriors, to warto zainteresować się tym małym, ale jakże wciągającym tytułem, luźno opartym o Opowieści o Trzech Królestwach. Będąc jeszcze przy taktycznych turówkach, sporo czasu spędzam z moją ulubioną gachą, czyli Langrisserem, nie mogąc nadążyć za nową zawartością, jaką w szaleńczym tempie serwują mi twórcy. Poza tym na Switchu ogrywam całkiem niezłą metroidvanię, osadzoną w uniwersum Touhou i jak dobrze pójdzie, to może uda mi się ją ukończyć w tym miesiącu.
W Styczniu poza premierami nowych gier mogliśmy w końcu zobaczyć, jak będzie wyglądał długo wyczekiwany następca Switcha. Szczerze, to po samej prezentacji mam mieszane uczucia i tym razem magia Nintendo na mnie nie zadziała. Być może dlatego, że tak naprawdę mamy do czynienia tylko z nieco ulepszoną wersją tej konsoli, a krótki fragment rozgrywki z gry Mario Kart udowodnił, że pod względem oprawy wizualnej czy samej rozgrywki nie należy spodziewać się znaczących zmian. Wciąż pozostało wiele niewiadomych, które pewnie będą przewijały się w przeciekach lub z czasem zostaną doprecyzowane przez samo Nintendo. Nie wiem, czy ulegnę zbiorowemu szaleństwu i skuszę się na zakup nowego sprzętu od Japończyków zaraz po premierze. Na Switchu wciąż mam do ogarnięcia całkiem przytłaczający backlog, ale sami wiecie, jak to jest z tym nadrabianiem. Często nowości kuszą tak bardzo, że szybko zapominam o tym, co tam kiedyś kupiłem na świątecznej promocji.
❱❱ Gram w... ❱❱ Aktualnie ogrywane:
1. Touhou Luna Nights ❱❱ Nintendo Switch
Team Ladybug już nie raz udowodniło, że umie zrobić wciągającą i satysfakcjonującą metroidvanię. Nie inaczej jest z Touhou Luna Nights. Przyjemna eksploracja i dający sporo frajdy system walki sprawiają, że rozgrywka jest niezwykle angażująca. Udało mi się już odkryć 63% mapy i ubić kilku bossów. Jak dotąd niemal wszystko podoba mi się w tym tytule, a deweloperom nie sposób odmówić kreatywności.
System walki jest niezwykle satysfakcjonujący, a broń, jaką są noże, można wykorzystać również do... wspinaczki.
Główna bohaterka Sakuya Izayoi opanowała niemalże do perfekcji sztukę ciskania nożami w przeciwników, ale ma jeszcze jednego asa w rękawie. Potrafi zatrzymać czas i ta mechanika została świetnie zaadoptowana do rozgrywki. Podoba mi się jak twórcy w kreatywny sposób podeszli do projektów poziomów, wymuszając na graczu częste korzystanie z tej umiejętności. Niektóre obiekty jak np. wirujące ostrza obracają się w przeciwną stronę po zatrzymaniu czasu, a z kolei niektóre platformy w takim stanie są wprawiane w ruch. Biorąc pod uwagę, jak dynamiczna jest to gra, opanowanie szybkiego przechodzenia i wychodzenia z tego trybu wymaga nieco wprawy, ale sam pomysł i jego realizacja jak najbardziej na plus.
Zatrzymanie czasu wpływa także na otoczenie, np. obiekty obramowane żółtą obwódką będą poruszały się w przeciwnym kierunku.
Ciekawym rozwiązaniem jest również regeneracja zdrowia oparta o mechanikę graze (otarcie). Polega to na tym, że podczas walki, gdy niemal ocieramy się o przeciwnika lub nadlatujący pocisk, unikając jednocześnie obrażeń, regenerujemy punkty HP. Świetnie to działa w grze, a możliwość odzyskiwania ograniczonych zasobów sprawiła, że często ryzykowałem i angażowałem się w starcia z przeciwnikami.
Bossowie nie są w żadnym wypadku mięczakami, ale ich ataki sztywno trzymają się schematu, przez co trochę zabrakło mi w tych starciach elementu zaskoczenia.
Znakiem rozpoznawczym japońskiego studia z logiem biedronki jest specyficzna oprawa graficzna. Podoba mi się pixel art w takim wydaniu. Lokacje, tła oraz obiekty dopracowane są pod względem szczegółów. Klimatem Touhou Luna Nights przypomina mi trochę serię Castlevania ze wplecionymi motywami, inspirowanymi japońską architekturą.
Sakuya Izayoi została niespodziewanie wysłana do świata przypominającego na pierwszy rzut oka Gensokyo. Pozbawiona swoich mocy próbuje dowiedzieć się co tym razem knuje Remilia.
Przygody Sakuyi okazały się dla mnie na tyle ciekawe, że noszę się z zamiarem wymaksowania tego tytułu, zaglądając w każdy kąt i tym samym odkrycia 100% mapy. Jeśli po jego ukończeniu wciąż będę miał apetyt na kolejną metroidvanię, to może skuszę się na Blade Chimera, najnowszą produkcję spod szyldu Team Ladybug.
2. Three Kingdoms HEROES ❱❱ Apple Arcade
Całkiem przyjemna taktyczna turówka, której akcja osadzona jest w Chinach w epoce Trzech Królestw. Obszar rozgrywki stanowi siatka pól, na której poruszają się jednostki. Twórcy nie ukrywają inspiracji takimi ponadczasowymi grami planszowymi jak szachy czy shōgi. Na początku gra wydawała mi się dosyć prosta, ale z czasem, gdy udało mi się odblokować nowe jednostki, to było nad czym pogłówkować. Skład drużyny możemy edytować pomiędzy bitwami, ale należy pamiętać, że każda jednostka posiada określony koszt, wiec pojawiają się dylematy czy np. zrezygnować z łuczniczki i wprowadzić kawalerię, czy może zrezygnować całkowicie z dodatkowego wsparcia itd.
Walki przebiegają w turach, a jednostki poruszają się na obszarze podzielonym na pola.
Na ten moment odblokowałem drugi rozdział kampanii. Patrząc po opisach osiągnięć, do zaliczenia czeka w sumie osiem rozdziałów (na każdy rozdział przypada od kilku do kilkunastu misji). Czy w ramach aktualizacji twórcy będą dokładać nową zawartość? Na ten moment nie udało mi się znaleźć żadnej informacji na ten temat.
W kampanii pojawiają się bohaterowie z Opowieści o Trzech Królestwach. Ich losy możemy śledzić dzięki wplecionym w grze scenkom przerywnikowym.
Gra bardzo dobrze i sprawnie wyjaśnia zasady bez niepotrzebnie przeciągających się tutoriali. Poza kampanią dostępny jest także tryb dla dwóch graczy, ale nie miałem jeszcze okazji go przetestować. Weterani mogą spróbować swoich sił w specjalnym trybie AI Match i zmierzyć się ze sztuczną inteligencją na różnych poziomach trudności.
Za zdobyte punkty morale możemy uwolnić potencjał tkwiący w naszych jednostkach, dzięki czemu zwiększymy ich możliwości ataku.
Pod względem oprawy wizualnej jest całkiem przyzwoicie i co najważniejsze mapy są czytelne, a sylwetki wojowników łatwo rozpoznawalne. Three Kingdoms HEROES to idealnie skrojona produkcja pod mobilny format. Została specjalnie przygotowana pod usługę Apple Arcade, więc nie uświadczymy w niej żadnych mikropłatności. Wersja na iPadzie działa w trybie pionowym, a sama obsługa gry jest bardzo intuicyjna. Dzięki jasnym i przejrzystym zasadom rozgrywka nie przytłacza, sprawiając, że jest to wręcz wyśmienity tytuł na krótkie sesje.
3. Langrisser ❱❱ Apple iOS
Wszystko wskazuje na to, że Langrisser stanie się już stałym bywalcem cyklu Żaber Gra 🐸. Nie wiem, jak twórcy to robią, ale moje zainteresowanie tą gachą wcale nie słabnie. Wbiłem jakiś czas temu maksymalny poziom doświadczenia i skupiam się teraz na tym, co mogę jeszcze wycisnąć z tych najsilniejszych postaci w drużynie, bo gra jest coraz bardziej wymagająca. W kampanii doszedłem do czterdziestego trzeciego rozdziału, a w trybie Time Rift, przechodzę misje fabularne z Langrissera III. Zacząłem także nową część rozszerzenia fabularnego Echo Of Tolivar (Chapter of the Island II).
W trybie Time Rift możemy odtworzyć wydarzenia z pełnoprawnych odsłon Langrissera. Obecnie przechodzę misje fabularne z Langrissera III.
W tygodniu zazwyczaj skupiam się tylko na dziennych wyzwaniach i aktywnościach związanych z gildią. Tryb Guild War to nic innego jak kooperacja z innymi graczami polegająca na eksterminacji nacierających w kilku falach przeciwników. Celem jest dominacja wybranego obszaru, w którym postacie z określonych frakcji zyskują dodatkowe bonusy podczas walki. Gdy wszystkie obszary zostaną zdominowane, lider gildii wypłaca nagrody w formie waluty premium i medali. Im wyższy poziom trudności, tym lepsze nagrody otrzymują gracze. Dołączając do gildii i uczestnicząc regularnie w aktywnościach, możemy w krótkim czasie zrobić znaczący postęp w aspekcie rozwoju postaci i ulepszeń dostępnych klas (nowe umiejętności, wyższe statystyki itd.).
Excella z collaba Shining Resonance świetnie sobie radzi w atakach z dystansu — to bardzo silna postać, o ile poświęcicie jej czas i odblokujecie drzemiącą w niej specjalną umiejętność (Lance Blaster).
W weekendy staram się na dłużej przysiąść do gry i skupiam się głównie na kampanii i rozszerzeniach fabularnych. Łącznie zgromadziłem już 69 postaci, ale tak naprawdę to może 10-12 z nich regularnie uczestniczy w walkach. Rozwój bohaterów i zbudowanie mocnej drużyny wymaga ogromnej ilości czasu, ale taka powolna progresja jak najbardziej mi podeszła.
W Chapter of the Island II śledzimy dalej losy Rolanda i Preci na wyspach Aeshyan, zamieszkałych przez wróżki.
Langrisser to ogromna gra pod względem zawartości. Twórcy nie zwalniają tempa i ciągle dokładają coś nowego. Nie nadążam już za okazjonalnymi wydarzeniami i zwykle zaliczam tylko wybrane aktywności. Największą frajdę sprawia mi oczywiście wszystko to, co związane jest z collabami ze znanymi grami czy anime – to jest chyba najpiękniejsze w tej grze, że można zbudować drużynę z bohaterami wywodzącymi się z różnych uniwersów. Niebawem powinien pojawić się crossover z DEAD OR ALIVE, a wraz z nim kilka nowych postaci z tej gry.
Kampania jest bardzo długa i wyczerpująca, a bohaterowie mają pełne ręce roboty, walcząc z poczynającymi sobie coraz śmielej demonami.
Po pół roku spędzonym z tym tytułem wciąż nie mam go dosyć i mogę śmiało napisać, że to nie tylko bardzo dobra gacha, ale i również świetny taktyczny RPG z interesującymi bohaterami i złożonym system ich rozwoju. Masa dodatkowych trybów sprawia, że rozgrywka nie jest nużąca, a spora liczba postaci do zdobycia poprzez mechanikę gacha stwarza olbrzymie możliwości w aspekcie budowania i optymalizowania drużyny. Poza tym samo kolekcjonowanie rzadkich bohaterów (SSR) daje mi dużo frajdy i ten dreszczyk emocji podczas ich zdobywania — być może w tym również tkwi sekret tego, że wciąż świetnie bawię się z Langrisserem.
Prześlij komentarz