Spośród wszystkich shmupów spod szyldu japońskiego studia Toaplan to właśnie Latający Rekin jest niezmiennie moim numerem jeden. Swego czasu, gdy byłem częstym bywalcem salonów gier, ta produkcja zrobiła na mnie wrażenie niezwykle dopracowaną jak na 1987 rok oprawą audio wizualną, ale co najważniejsze jest wciąż tak niesamowicie wciągająca, że często do niej wracam z wielką przyjemnością. Tym razem przytrafiła mi się nie byle jaka okazja, bo o to w ogromnych czeluściach App Store wygrzebałem świetnie zrobiony port tego leciwego tytułu, który jak żaden inny wiernie oddaje arkadowe doznania.
Na pierwszy rzut oka Flying Shark nie wyróżnia się niczym szczególnym — to prosty w swoich założeniach shmup, bez zbędnych dodatków i wymyślnych mechanik. Do dyspozycji mamy tylko jedną broń podstawową, której zasięg można zwiększać dzięki zdobytym dopałkom i ograniczoną ilość bomb. Na bossów i groźniejszych przeciwników, skuteczne są bomby oczyszczające również całkiem pokaźny obszar z regularnych wrogich jednostek, przez co użycie tego ataku specjalnego jest bardzo skuteczne w starciach z nadlatującymi falami samolotów czy atakującymi z ziemi licznie rozmieszczonymi czołgami.
Nie ma co komplikować, proste rzeczy są najlepsze.
Paradoksalnie prostota Flying Sharka jest jego największą zaletą, bo pozwala w pełni skupić się na soczystej rozgrywce i rozwałce wszystkiego dookoła. Przeciwnicy, chociaż nie są zbyt zróżnicowani, to potrafią dać w kość i zwykle nie wybaczają błędów. Te małe niepozorne czołgi bardzo dobrze maskują się pośród drzew, posyłając pociski zwykle tam, gdzie akurat znajduje się nasz niebieski dwupłatowiec. Jeśli szybko nie zareagujemy, niszcząc wszystko na swojej drodze, to czeka nas pewna śmierć. W przeciwieństwie do wielu strzelanek bossowie w tej grze nie pojawiają się na końcu poziomów, więc nawet po ich pokonaniu wciąż trzeba zachować czujność, aby dolecieć w jednym kawałku do najbliższego lotniska. Chwilę oddechu złapiemy tylko podczas międzylądowań w celu uzupełnienia paliwa i bomb.
Odpalenie bomby wyzwala niszczycielski okrąg ognistych kul, zadający spore obrażenia dużym opancerzonym pojazdom i jednocześnie chroniący przed nadlatującymi pociskami.
Bardzo podoba mi się w tej produkcji sposób, w jaki zrealizowano niszczenie otoczenia – możecie mi wierzyć lub nie, ale w 1987 roku robiło to na mnie ogromne wrażenie np. niektóre fortyfikacje po zniszczeniu, odsłaniają ukryte w nich czołgi, które również można zlikwidować, zdobywając jednocześnie dodatkowe punkty. Do pokonania na gracza czeka pięć wymagających poziomów. Po zaliczeniu ostatniego kontynuujemy rozgrywkę od drugiego etapu, ale z wyższym poziomem trudności, w którym przeciwnicy są odczuwalnie dużo bardziej niebezpieczni.
Rekin nie taki groźny dla mniej doświadczonych pilotów
Trudno mi w słowach opisać co tak naprawdę zadecydowało o tym, że tak leciwy już tytuł wciąż daje mi mnóstwo frajdy. Na pewno jest to shmup dopracowany na wielu płaszczyznach z ciekawie zaprojektowanymi, pełnymi wyzwań etapami. Pomimo że jest krótki, to nie nudzi się szybko, skutecznie motywując do bicia rekordów w tabeli najlepszych wyników. Flying Shark to również tytuł przyjazny osobom, które chcą wejść w gatunek shmupów, bo gra nie przytłacza niepotrzebnymi, odwracającymi uwagę dodatkami. Chociaż na początku rozgrywka może wydawać się dosyć wymagająca, to przy odrobinie treningu nawet nowicjusze szybko poczują ogromną satysfakcję, gdy w końcu uda im się szczęśliwie dolecieć do pierwszego lotniska.
Jeśli w miarę szybko nie pozbędziemy się nadjeżdżających czołgów czy dział okrętowych, to nie będzie co zbierać z Latającego Rekina.
Niebieskiego rekina uwielbiam również za wpadającą w ucho fantastyczną ścieżkę dźwiękową. Utwory towarzyszące podczas startu i lądowania są tak charakterystyczne, że wręcz stanowią taki znak rozpoznawczy tej produkcji. Bardzo podoba mi się także efekt symulujący wrzucaną do slotu monetę, która następnie gdzieś tam spada w otchłań żarłocznego automatu – mała rzecz, a cieszy. Na pewno docenią to fani retro zwracający uwagę na takie umilające rozgrywkę drobiazgi. Pod względem oprawy graficznej jest przyzwoicie, ale bez większych fajerwerków. Widowiskowo wyglądają wybuchy, a lokacje są na tyle zróżnicowane, że ani przez chwilę nie zaznałem nudy. Pochwalić należy twórców również za bardzo precyzyjne i płynne sterowanie dwupłatowcem.
Wymarzony port
Większość gier znajdujących się w kolekcji Amusement Arcade Toaplan to oczywiście shmupy, z których zasłynął japoński deweloper.
Port Flying Sharka przygotowany dla iOS wchodzi w skład kompilacji Amusement Arcade Toaplan zawierającej w sumie 25 tytułów od tego japońskiego dewelopera. Za przygotowanie tej składanki odpowiada tokijskie studio TATSUJIN, które zadbało o to, aby oddać najwierniej, jak tylko się da atmosferę z salonów gier. Wsparcie dla odświeżania 120 Hz (Apple ProMotion), które oferują iPady Pro, gwarantuje bardzo płynną emulację bez jakichkolwiek opóźnień, niemal porównywalną z ekranami CRT. Dostępna jest opcja gry w orientacji pionowej, co znakomicie sprawdza się na iPadzie, pozwalając w komfortowy i naturalny sposób cieszyć się rozgrywką. Miałem okazję zagrać w port Flying Sharka na PC i Switchu, ale to wersja tej gry na iOS pod względem płynności najbliższa jest oryginałowi. Poza sterowaniem dotykowym deweloperzy zadbali o wsparcie dla fizycznych kontrolerów, więc jak najbardziej polecam sparować z iPadem konsolowego gamepada.
Widok na automat pozwala bardziej poczuć niezapomniany klimat salonów gier.
Fani retro koniecznie muszą włączyć Raster Scan Filter, który w połączeniu z efektem Bloom wiernie odwzorowuje obraz generowany przez monitory CRT. Atmosferę z salonów gier możemy również poczuć dzięki możliwości urządzenia własnego pokoju arcade, w którym ustawiamy automaty z naszymi ulubionymi grami od Toaplan.
Rekin wciąż w świetnej formie
Fragment rozgrywki z pierwszego poziomu w żabim wykonaniu.
Mobilny Flying Shark zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Wielka w tym zasługa odpowiedzialnego za przygotowanie portu tej gry japońskiego studia TATSUJIN z siedzibą w znanej tokijskiej dzielnicy Shibuya. Deweloperzy spisali się na medal, dostarczając dopracowaną wersję tej gry na urządzenia mobilne. Porównywalna z oryginałem płynność rozgrywki i wsparcie dla fizycznych kontrolerów zdecydowanie wpłynęły na końcową wysoką ocenę tej produkcji, ale Latający Rekin jako gra broni się sam, oddając piękno gatunku w swojej prostej, ale niezwykle grywalnej formie. Pomimo prawie czterdziestu lat na karku to wciąż bardzo wciągająca produkcja, zapewniająca mnóstwo frajdy także tym, którzy po shmupy sięgają okazjonalnie. Polecam również zainteresować się innymi grami wchodzącymi w skład Amusement Arcade Toaplan. Znajdziecie tam zapomniane i trochę niedocenione perełki takie jak np. Out Zone czy Batsugun, które z pewnością warte są poznania.
Ocena: 8.5 / 10
| Apple iOSDeweloper: Toaplan / TATSUJINWydawca: TATSUJIN
Plusy
- Prosty, dopracowany i niesamowicie wciągający shmup z pięcioma różnorodnymi, pełnymi wyzwań poziomami
- Bardzo płynna i wierna oryginałowi rozgrywka dzięki wsparciu dla wyświetlaczy 120 Hz
- Możliwość gry w orientacji pionowej
- Filtry graficzne wiernie emulujące obraz monitora CRT
- Wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa
- Świetny tytuł do doskonalenia swoich umiejętności przez mniej doświadczonych w gatunku graczy
- Wsparcie dla fizycznych kontrolerów
Minusy
- Nie stwierdzono
Prześlij komentarz