Mega Man ZX Advent (Switch) - recenzja

Mega Man ZX Advent

Odkopując po latach starsze gry, które zapamiętałem jako te z tych bardziej wymagających tytułów, często sam się sobie dziwię skąd miałem wtedy tyle zapału i cierpliwości na ich ukończenie. Na szczęście nie jest ze mną jeszcze tak źle, bo ponownie udało mi się dotrzeć do napisów końcowych w jednej z moich ulubionych odsłon serii Mega Man. Nie było łatwo, ale z drugiej strony w miarę poczynienia postępów w grze szło mi coraz lepiej. Jeśli macie ochotę na staroszkolnego platformera z domieszką metroidvanii gdzie sami możecie wcielić się w pokonanych bossów, to wskakujcie śmiało i przy okazji poznajcie jedną z perełek wydaną niegdyś na przenośną konsolę Nintendo DS.

Mega Man ZX Advent to w skrócie więcej tego samego względem poprzedniej części (Mega Man ZX). Oba tytuły łączy wspólny świat. Jeśli poza samą rozgrywką interesuje Was również otoczka fabularna, to rozpoczęcie swojej przygody z serią ZX polecam od poprzedniczki, jako że w grze spotkamy bohaterów z Mega Man ZX. Nie mogłem jednak pozbyć się wrażenia, że tak naprawdę jest to ta sama gra w nowym opakowaniu, z kilkoma zmianami i nowymi bohaterami. Nawet  przedstawiona historia została oparta na podobnym schemacie, ale z drugiej strony fabuła w „Mega Manach” jest tylko przystawką do dania głównego, jakim jest bardzo wciągająca, pełna wyzwań rozgrywka.
 
Mega Man ZX Advent
Ashe, zadziorna i nieustępliwa chłopczyca. Nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć swój cel.
 
Jedną z wyróżniających się cech serii Mega Man jest przyswajanie umiejętności pokonanych bossów. Nie inaczej jest w Mega Man ZX Advent. Możliwość transformacji w inne modele Pseudoroidów (bossów w grze) pozwala dotrzeć do wcześniej niedostępnych obszarów – zupełnie jak w grach z gatunku metroidvania. Wierzcie mi lub nie, ale w tym tytule wracanie do odwiedzonych już lokacji to sama przyjemność, a eksperymentowanie z nowo zdobytymi umiejętnościami daje dużą frajdę. W zależności od naszych preferencji przed rozpoczęciem gry wybieramy jedną z dwóch postaci. Różnice między nimi nie ograniczają się tylko do płci i wyglądu. Ataki Greya są szybsze, ale zadają słabsze obrażenia. Odwrotnie jest w przypadku Ashe. Fabularnie również można zauważyć znaczne różnice zwłaszcza na początku gry, jak i w dialogach. Jest też specjalna misja poboczna dedykowana tylko Ashe, poza tym reszta gry pozostaje niemal identyczna.
 
Mega Man ZX Advent
Rospark jako jedyny z całej tej wesołej ekipy potrafi wspinać się po lianach.
 
Świat gry podzielony jest na wiele obszarów, które będziemy odblokowywać w miarę rozwoju fabuły. Podobnie jak w poprzedniej części lokacje są różnorodne i zaprojektowane w taki sposób, aby pozwolić wykazać się graczowi kreatywnością, wykorzystując zdobyte wcześniej umiejętności. Odwiedzimy unoszące się w powietrzu ruiny, popływamy pod wodą, pobuszujemy na złomowisku czy nawet będziemy odpierać ataki przeciwników, znajdując się w rozpędzonym pociągu. Pomysłów na urozmaicenie rozgrywki twórcom z pewnością nie zabrakło, czego dowodem są przeszkadzajki  w postaci ograniczonej widoczności czy utrudniający poruszanie się silny wiatr. Deweloperzy postarali się, aby wrogowie w każdej lokacji uprzykrzyli graczowi życie tak, jak tylko to możliwe. Istotny wpływ na poziom trudności gry mają również projekty etapów. Łatwo jest zginąć przez jeden głupi ruch.
 
Mega Man ZX Advent
Spidrill wystawi na próbę Wasze nerwy.
 
Żonglowanie  zdobytymi modelami robotów podczas zaciętej walki jest w tej produkcji na porządku dziennym. Cześć z nich okaże się tylko przydatna w określonych sytuacjach np. Chronoforce, który idealnie sprawdza się w eksploracji podwodnych obszarów i dzięki unikalnej umiejętności spowalniania czasu, pozwoli na łatwe przewidzenie ataków przeciwnika. Rospark jako jedyny potrafi wspinać się po lianach, ale w walce bezpośredniej nie ma z niego wielkiego pożytku. Podobnie jest z Bifrostem, który może przegryźć swoimi potężnymi kłami specjalne bloki, ale ze względu na spore gabaryty jest bardzo ociężałym robotem. Nieoceniona okazała się Queenbee przypominająca wyglądem pszczołę. Dzięki zdolności latania pozwoli dostać się do trudno dostępnych miejsc, ale jej możliwości ataku nie są już tak imponujące w porównaniu do innych modeli. 

Mega Man ZX Advent
Model P doskonale sobie radzi w ciemnościach, poza tym potrafi przyczepić się do sufitów, platform i dźwigni.
 
W każdym etapie znajduje się zazwyczaj jeden terminal pozwalający zapisać stan gry i teleportować się do odblokowanych na mapie miejsc. Bazą wypadową jest Obóz Łowców, w którym możemy odpocząć przed kolejną misją lub podejmować poboczne zlecenia, otrzymując w zamian cenne kryształy stanowiące walutę w grze lub przydatne w rozgrywce przedmioty. 
 
Mega Man ZX Advent
Sielankowa sceneria w Obozie Łowców.
 
Mega Man ZX Advent może Was na początku „pożreć żywcem” za sprawą wysokiego progu wejścia, jeśli będziecie grali w taki sam sposób jak w oryginał tzn. bez z ułatwień, o których więcej nieco dalej w tekście.  Krzywa poziomu trudności wydaje się odwrócona, dlatego, że prowadzona przez gracza postać jest na początku bardzo słaba,  a sami bossowie we wcześniejszych etapach łatwo skóry nie sprzedadzą. Nie możemy we wczesnej fazie gry skorzystać z sub tanków (dodatkowych kontenerów przechowujących energię), pasek energii jest bardzo skromny, a ograniczone możliwości transformacji również stanowią pewne utrudnienie. Musiałem wiele razy powtarzać niektóre sekcje na początku gry, a Spidrill – boss przypominający pająka  doprowadził mnie do stanu, w którym kląłem pod nosem i miałem ochotę rzucić Switchem o ścianę – na szczęście wziąłem się w garść i konsola nie ucierpiała. Wygrana w większości walk z bossami uzależniona jest w dużej mierze od polegania na własnym refleksie. Kiedy już przebrniecie przez bolesny początek, to dalej będzie z górki. Zmniejszający się poziom trudności można wytłumaczyć tym, że tak naprawdę projektanci gry nie znają kolejności, w jakiej będziecie zaliczać odblokowane etapy. Niektóre z dalszych lokacji wydały mi się łatwe do zaliczenia. Wystarczyło tylko przetransformować się we właściwy model robota. Na szybkie zwycięstwo z bossami są różne sposoby i w tym tkwi piękno tej gry, aby samodzielnie znajdować  ich słabe punkty i przekuć to na swoją korzyść.
 
Mega Man ZX Advent
W kluczowych momentach fabuły pojawiają się przerywniki w formie anime.  Nie ma ich dużo, ale za to prezentują się bardzo efektownie.
 
Dzięki użyciu palety z żywymi kolorami w połączeniu ze szczegółowymi obiektami i tłami  Mega Man ZX Advent zapamiętałem jako jedną z ładnie wyglądających gier na Nintendo DS. Na Switchu w wersji przenośnej tytuł ten nic nie stracił ze swojego uroku. Nie trzeba nawet włączać ulepszających obraz filtrów, aby docenić kunszt grafików. Lokacja z wodospadem w tle w bazie Łowców w połączeniu z płynną animacją będzie z pewnością powodem do zachwytów fanów dwuwymiaorwych retro produkcji. Transformacje, animacje ataków specjalnych i eksplozji robią wrażenie, czyniąc rozwałkę wszystkiego dookoła niezwykle przyjemną. Wisienką na torcie są scenki przerywnikowe w kluczowych momentach fabuły, zrealizowane w formie anime. Nie zawodzi ścieżka dźwiękowa. Podobnie jak w całej serii, dominują wpadające w ucho, zagrzewające do boju utwory. Będąc przy oprawie audio, warto wspomnieć o częściowo udźwiękowionych dialogach - szczególnie tych z bossami, które często potrafiły być zabawne. I' ll play guitar, and you'll sing the vocals - taką kwestię przed walką wypowiada Vulturon, stylizowany na rockmana boss, a gdy już go pokonamy pojawia się smaczek w postaci nawiązania do metalowej kapeli Megadeth. Podobnych momentów w grze jest więcej. Podłożone głosy aktorów dodają przeciwnikom charakteru.
 
Mega Man ZX Advent
Niektóre lokacje łudząco przypominają te z Mega Man ZX.

Ukończenie głównego wątku nie powinno Wam zająć więcej niż 10 godzin. Zbieracze i fani serii, którzy chcą wycisnąć z tego tytułu ostatnie soki, będą mogli wyszaleć się do woli. Opcjonalne zdobycie wszystkich dysków (zawierających informacje o przeciwnikach i niektórych postaciach), ulepszeń i wykonanie wszystkich zadań pobocznych to dodatkowe godziny zabawy. Motywujący jest system osiągnięć oparty na zdobywaniu medali w walkach z bossami. Nie wystarczy tylko pokonać  przeciwnika. Zdobycie medalu wiąże się ze spełnieniem określonych warunków zwycięstwa, co czyni starcia z bossami jeszcze bardziej ekscytującymi. Śmiałkowie, którzy odważą się jeszcze raz przejść grę na wyższym poziomie trudności, zostaną wynagrodzeni  ukrytym zakończeniem.
 
Mega Man ZX Advent
Model F poprzez specjalny edytor pozwala graczowi manipulować trajektorią wystrzeliwanych pocisków.

W ramach kompilacji Mega Man Zero/ZX Legacy Collection wprowadzono opcję Save Assist dodającą do gry punkty kontrolne, niezależne od zapisanych stanów gry. Pozwala to przywrócić grę od ostatniego checkpointu i zaoszczędzić sporo czasu na powtarzaniu całego poziomu, przez co rozgrywka nie jest tak frustrująca, jak w oryginale. Dla niedzielnych graczy, którym zabraknie cierpliwości w  sekcjach platformowych przygotowano Casual Scenario Mode - tryb gry  obniżający jeszcze bardziej ilość obrażeń zadawanych  przez przeciwników i zapobiegający nagłej śmierci np. w przypadku, gdy upadniemy na śmiercionośne kolce. Dla fanów serii wartościowym dodatkiem będzie galeria z grafikami i materiałami koncepcyjnymi z gry, jak i wbudowany odtwarzacz muzyczny. 
 
Mega Man ZX Advent
Biada temu, kto znajdzie się w paszczy potężnego Bifrosta!

W porównaniu do Mega Man ZX deweloperzy zrobili większy użytek z ekranu dotykowego Nintendo DS, co w przypadku portu tej gry na Switcha ma swoje negatywne strony. Projektantom nie udało się zaimplementować w miarę sensownego rozwiązania w aspekcie sterowania na drugim ekranie. Użycie do tego celu prawego analoga i jego wciśnięcia jako emulacji dotyku  jest w praktyce bardzo toporne i nieintuicyjne. Z irytujących rzeczy przeszkadzała mi automatyczna transformacja do standardowej formy (Model A) podczas dialogów, przez co po scence przerywnikowej musiałem za każdym razem ponownie aktywować wcześniej wybrany model robota.

Mega Man ZX Advent
Model L w wodzie pływa niczym ryba. Dodatkowo posiada wbudowany skaner, dzięki czemu nie przegapimy żadnej znajdźki.

Ekscytujące walki z bossami, pomysłowo zaprojektowane poziomy oraz interesująca, choć odtwórcza fabula motywują do poznania finału przedstawionej w grze historii.  Dynamicznej rozgrywce towarzyszy staroszkolna, przywołująca retro klimaty oprawa graficzna, która wraz z całkiem niezłą ścieżką dźwiękową tworzy niezwykle grywalną mieszankę. Warto dać się skusić i poznać jedną z bardzo udanych odsłon serii Mega Man, która przy okazji wystawi na próbę Wasz refleks i wytrwałość.
 
Ocena:  8 / 10
Żaber poleca - pieczęć jakości
| Nintendo Switch
Deweloper: CAPCOM
Wydawca: CAPCOM
Plusy
  • Pomysłowo zaprojektowane poziomy
  • Wypełniona żywymi kolorami, szczegółowa dwuwymiarowa oprawa graficzna i płynna animacja
  • Scenki przerywnikowe w formie anime
  • Wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa
  • Wysoki poziom trudności i wymagające walki z bossami
  • Opcja zapisu stanu rozgrywki od ostaniego punktu kontrolnego 
  • Ułatwienia dla niedzielnych graczy, którzy zaczynają przygodę z serią
  • Zawartość dodatkowa i dużo aktywności pobocznych
Minusy
  • Odtwórczość względem poprzedniczki
  • Toporne sterowanie na ekranie pomocniczym

0 Komentarze

Prześlij komentarz

Dodaj komentarz (0)

Nowsza Starsza